Płk pilot Witold Łokuciewski – as myśliwski, ostatni dowódca legendarnego Dywizjonu 303 imienia Tadeusza Kościuszki, to również ktoś bardzo mi bliski – Wuj i ojciec chrzestny. Jego nazwisko i zdjęcia znaleźć można w encyklopediach, w każdej publikacji poświęconej Bitwie o Anglię, lotnikom Września 1939 czy udziałowi Polaków w walkach we Francji, począwszy od Dywizjonu 303 Arkadego Fiedlera i wydanych w Londynie Kosynierów Warszawskich Kazimierza Węgrzeckiego, poprzez książki Wacława Króla i Bohdana Arcta, Jerzego Pawlaka i Jana Jokiela aż po 303 Dywizjon Myśliwski Warszawski imienia Tadeusza Kościuszki Józefa Zielińskiego. Ja również poświęciłam Mu książkę Tolo - muszkieter z Dywizjonu 303. Wspomnienia o Witoldzie Łokuciewskim. Tu zatem tylko króciutko opowiem o jego barwnym życiu. To właściwie gotowy scenariusz filmu sensacyjnego. Jak w znanej maksymie: „Raz na wozie, raz pod wozem.”
Od samego początku pisane Mu były dalekie podróże, a raczej włóczęga po świecie nie zawsze z własnej woli, i uczestnictwo w zawieruchach dziejowych. Urodził się bowiem w głębi Rosji, na dalekiej Kozaczyźnie w burzliwym roku 1917, roku rewolucji październikowej, którą Łokuciewscy przeżyli właśnie tam. Pierwszą daleką podróż Tolo odbył jako roczne dziecko, jadąc wraz z rodzicami i siostrą do Polski, do Oszmiany. Jego dzieciństwo i wczesna młodość przypada na okres międzywojenny. Po maturze w oszmiańskim gimnazjum rozpoczyna się wspaniała przygoda w Jego życiu – słynna „Szkoła Orląt”, czyli Szkoła Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Ukończył ją w 1938 roku, a później świeżo upieczony podporucznik pilot służył przez rok w elitarnym 1. Pułku Lotniczym w Warszawie, w 112. Eskadrze Myśliwskiej.
Potem wojna i walka z Niemcami na różnych frontach: w kampanii wrześniowej w Polsce, we Francji i w Bitwie o Anglię. Dwukrotnie ciężko ranny. Walczy skutecznie. Jego konto zestrzeleń samolotów niemieckich stale rośnie. Przybywa odznaczeń: Krzyż Walecznych (trzykrotnie), Virtuti Militari, Francuski Croix de Guerre, angielski Distnguished Flying Cross… Był pilotem Dywizjonu 303 od samego początku, od lipca 1940 do smutnego końca w listopadzie 1946 roku (z przerwą na pobyt w niewoli niemieckiej w latach 1942 - 1945). Służbę w dywizjonie rozpoczynał jako podporucznik, w 1942 roku był już kapitanem i dowódcą eskadry, a w 1946 roku został ostatnim dowódcą w stopniu majora. Miał wtedy 29 lat. To on podczas ceremonii rozwiązania jednostki zdejmował ze swojego mustanga odznakę bojową dywizjonu - skrzyżowane kosy i rogatywka na biało – czerwonym tle.
Po wojnie Tolo wraca do Polski w aureoli bohatera. Ma 30 lat. Jest pewien, że wreszcie będzie służyć w Wojsku Polskim na polskiej ziemi, że zechcą wykorzystać jego doświadczenie. Zamiast tego czeka Go kolejna dramatyczna przerwa w wojskowym życiorysie.
Tu potrzebny jest mały komentarz. Tolo wrócił do Polski w 1947 roku. On i jego koledzy z dywizjonu zaistnieli w świadomości Polaków rok wcześniej, gdy ukazało się w Polsce pierwsze oficjalne wydanie Dywizjonu 303 Arkadego Fiedlera. (Było wprawdzie przedtem, jeszcze w czasie wojny, kilka wydań konspiracyjnych, ale z oczywistych powodów miały one bardzo ograniczony zasięg, a poza tym – ze względu na bezpieczeństwo rodzin w kraju - nie podawano w nich nazwisk lotników, lecz pseudonimy.) Jednak, kiedy Tolo powrócił do Polski, liczył się już tylko szlak bojowy od Lenino do Berlina, a ci, którzy walczyli na Zachodzie skazani byli na niebyt i zapomnienie. O służbie w wojsku nie było mowy. Po krótkiej pracy w Aeroklubie Lubelskim Tolo z dnia na dzień zostaje wyrzucony z pracy. Mało tego - otrzymuje zakaz wstępu na lotnisko, a nawet zbliżania się do niego. Potem było już tylko gorzej. Miał trudności ze znalezieniem jakiejkolwiek pracy, szykanowano go i inwigilowano, a tymczasem zdążył założyć rodzinę – miał żonę i dwie córki. Zwrot nastąpił w październiku 1956 roku. Przyszła „odwilż”. Tolo nazywał ten okres inaczej, mówił o „wiośnie w październiku”. On i jego koledzy, którzy w czasie wojny walczyli na Zachodzie, zostali powołani do wojska, a jednocześnie wreszcie zaczęto mówić i pisać o Monte Cassino, Tobruku i Bitwie o Anglię. W prasie ukazują się liczne artykuły i wywiady z Tolem i jego kolegami. Zapraszają ich na spotkania i odczyty w różnych miastach Polski, gazety i radio proszą o wywiady. Po latach milczenia wszyscy chcą wreszcie wiedzieć jak wyglądała walka Polaków na Zachodzie.
Ale najważniejsze było to, że wreszcie mógł latać, powrócił do lotnictwa, które ukochał. Jeden z wywiadów, jakich udzielił, nosi znamienny tytuł Lotnictwo to moje życie. Służbę w wojsku Tolo zakończył w 1974 roku. Po drodze był nawet epizod dyplomatyczny. W latach 1969 – 1972 Tolo był attache wojskowym, morskim i lotniczym przy ambasadzie PRL w Londynie.
Tolo zmarł 17 kwietnia 1990 roku. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Pogrzeb odbył się z honorami wojskowymi. Podczas nabożeństwa żałobnego ksiądz czytał fragmenty Dywizjonu 303 Arkadego Fiedlera.
Bożena GOSTKOWSKA